Profesor Philip Zimbardo, psycholog i wieloletni szef Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, powiedział niedawno w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”:
Gdybym był młodą kobietą, to wolałbym być lesbijką. Mógłbym wtedy mieć mądrą, piękną partnerkę zamiast bezużytecznego faceta. Co jest z tymi facetami, że nawet inni faceci źle ich oceniają?
– Wiesz, przez wiele lat myślałem sobie, że generalnie to nie my, faceci, jesteśmy odpowiedzialni za to, jak jest. Byłem skłonny przypuszczać, że to wy, kobiety, tak nas rozpieściłyście, pozwalając nam na zbyt wiele. Dzisiaj wiem, że to jest błędne myślenie.
A jakie jest to poprawne?
– Nie jestem socjologiem, trudno mi fachowo i naukowo ocenić, ale mogę odnieść się do własnych doświadczeń i przeżyć.
Poproszę.
– Kiedy byłem nastolatkiem, zdarzało mi się rzucić na kogoś w knajpie tylko dlatego, że ten ktoś mnie wkurzył. Takie zachowanie wynikało z moich kompleksów, z braku dobrego samopoczucia i z braku akceptacji własnych słabości czy niedoskonałości, choć wtedy zupełnie sobie tego nie uświadamiałem. Dlatego dziś myślę, że fajnie byłoby i dobrze by wszystkim zrobiło, gdybyśmy sobie trochę odpuścili, przestali namiętnie „wciągać brzuch”, zwłaszcza w sypialni. Dużo łatwiej żyje się ze świadomością, że to jest okej mieć ten brzuszek i to jest okej być facetem, który ma słabości.
Szacunek wobec kobiet jest rzeczą oczywistą i powinien być im okazywany na każdym kroku.
Tylko tyle? To naprawdę wystarczy?
– Wierzę w to, że ta międzyludzka równowaga, do której finalnie musimy dojrzeć, jest kwestią rozwoju społeczeństwa. Wierzę, że za tysiąc lat każda kobieta i każdy mężczyzna w Polsce będą w stanie porozumiewać się ze sobą z szacunkiem. Wierzę też, że za jakiś czas ludzkość nie będzie już nawet pamiętała o kwestiach dyskryminacji czy jakichkolwiek formach przemocy wobec kobiet. Tak samo jak w pewnych krajach nie ma już tematu homofobii czy rasizmu.
A Ty sam, biorąc udział w kampanii „Kocham. Szanuję”, zwracasz się do kobiet, by – będąc ofiarami przemocy – szukały pomocy, czy do mężczyzn, by – jeśli stosują przemoc – przestali to robić?
– Ofiary jakiejkolwiek przemocy – fizycznej, emocjonalnej, psychicznej czy ekonomicznej – powinny wiedzieć, że są ludzie i instytucje, które mogą im pomóc. To musi być wiedza powszechna! Każda kobieta, która kiedykolwiek na własnej skórze doświadczyła przemocy, powinna mieć świadomość tego, że nie jest sama. I że warto poprosić kogoś o pomoc.
Bardzo liczę na to, że kampanie takie jak „Kocham. Szanuję” walnie przyczynią się do nagłośnienia problemu przemocy w Polsce. To jest niestety kwestia bardzo powszechna, a jednak mówi się o niej bardzo niewiele. O wiele częściej powtarza się, że polska rodzina jest święta. A mnie się marzy, żeby mówiono też, że czasem warto, a nawet trzeba się w sprawy tej polskiej świętej rodziny po ludzku wpier***ć. Bo dzieje się coś złego.
Nikt nie lubi donosić na sąsiadów.
– Ja podziękowałbym osobie, która by na mnie doniosła odpowiednim służbom, jeśli zrobiłaby to w dobrej wierze. Podziękowałbym osobie, która, zachowując się w ten sposób, próbowałaby pomóc mojej rodzinie. Czasem tego, że krzywdzi się drugą osobę, można sobie zwyczajnie nie uświadamiać. Z różnych przyczyn.
Tłumaczysz sprawców?
– Nie, po prostu mam świadomość tego, jak wielu ludzi nie potrafi ze sobą rozmawiać. Moi rodzice nawet podczas kłótni zawsze bardzo ważyli słowa. Nie tylko ze względu na to, że w domu były dzieci, ja i moja siostra. Raczej ze względu na to, że się wzajemnie szanowali. Mieli świadomość tego, że to, że są małżeństwem, że mają „na siebie papier”, wcale nie znaczy, że jedno z nich jest własnością drugiego. Wiedzieli, jak łatwo się zagalopować i – choćby słowem – wyrządzić drugiemu człowiekowi krzywdę.
I to właśnie jest moim zdaniem okej. Jeżeli więc mamy się rozwijać jako społeczeństwo, myśleć o jakiejś wspólnej drodze, walczyć o przetrwanie naszej cywilizacji, to musimy się też nauczyć tej cholernej komunikacji. Bo jeżeli w danej relacji dochodzimy do momentu, w którym nie możemy się ze sobą komunikować werbalnie, zaczynamy stosować metody niewerbalne. To w połączeniu z niskim poczuciem własnej wartości prosta droga do agresji i przemocy.